Dzisiaj napiszę trochę o zjawisku, które momentami mnie bardzo śmieszy, a momentami przeraża. Jako aktywny użytkownik mediów społecznościowych, jak facebook i instagram, obserwuję często strony poświęcone parentingowi i edukacji. Podglądam również inne blogi rodzicielskie, niektóre są ciekawe, inne wymuszone na bycie fajnymi, inne nudne jak flaki z olejem. Jak sami pewnie wiecie, ilość zdjęć dzieci, na jakie można się na tego typu stronach natknąć, jest ogromna. Czasem jest ich tyle, że jedna z moich znajomych stwierdziła, że- cytat- "rzygam dziećmi". Sama ostatnio prawie rzygałam, jak zobaczyłam pewną mamuśkę, ale po kolei...
Pojechaliśmy sobie w zeszłą sobotę nad jezioro. Spacerowaliśmy promenadą, zaliczyliśmy molo, kierunek ustawiliśmy na plac zabaw, by Prezesowa mogła się wyszaleć. Szalała, szalała, wygłupiała się ze swoim tatą, ja natomiast oddawałam się swojemu hobby- czyli obserwacji innych ludzi. Taki ze mnie socjolog z zamiłowania. W pewnej chwili moja uwagę przykuła- na pierwszy rzut oka- standardowa rodzinka 2+1. Na drugi rzut oka widać było, że głowa rodziny, czyli tata, ma ochotę się ewakuować, tylko nie bardzo ma chyba na taki krok odwagę. Mamuśka- postawna, z cycem i tyłkiem sporawym, taka domina z postawy- latała z jednym z najnowszych modeli lustrzanek w ręku za swoją latoroślą. Na moje oko, dzieciak- rodzaju męskiego, aczkolwiek bytowanie z taką matką skutecznie go wykastruje do osiemnastki- w wieku 15 miesięcy, półtora roku maksymalnie. Trzeba przyznać, że mamuśka paparazzo była wygimnastykowana- wiła się pomiędzy szczebelkami drabinek, by trafić jak najlepsze ujęcie. Tańczyła wokół młodego, gotowa była wejść do tunelu, ale jej figura stanowiła przeszkodę. "Synku, uśmiechnij się"- młody się ślini. "Piotrusiu, puść oczko"- Piotruś bach! na glebę. "Piciu, chodź do mamusi"- Piotruś spieprza w stronę tatusia.
Lukam na ojca. Poziom zażenowania 100, czerwony, widać, że wstydzi się takiej baby. Albo bał się coś powiedzieć albo miał stan przedzawałowy, bo otwierał usta, zamykał, łykał powietrze, aż zaczęłam się obawiać, że będzie mu trzeba RKO zrobić na szybko. Mamuśka cyka dalej. Piotruś się ślini i ucieka przed nią. A głowa rodziny chce się schować pod ziemię. Taka sytuacja.
![]() |
źródło:m.mjakmama24.pl |
Na instagramie często obserwuję zdjęcia, za które mam ochotę chwycić mamuśki i tatuśków je wrzucających za kudły i walnąć łepetyną o ścianę, by trybiki zatrybiły. Ostatnio widziałam malucha ok. 6-9 miesięcznego, w...zlewie kuchennym, zanurzonego po uszy w pianie, a obok pięknie i z artyzmem ułożona kompozycja z kwiatów. Co za geniusz zanurza dziecku uszy w wodzie to raz, ale kurczaki- w zlewie kuchennym?! Serio... Albo zdjęcia z porodówki. Sorry, ale nie. Po prostu nie. To jest tak mega intymny moment, że nikt nie powinien poza rodzącą i jej partnerem tego oglądać. Ja- i miliony innych osób- jesteśmy co chwila bombardowani zdjęciami maluszków z pępowiną, zakrwawionych- super reklama w ramach 500 + - a ostatnio jakiś inteligent wrzucił zdjęcie dziecka z pępowiną i łożyskiem. Ja rozumiem, że są amatorzy porodu lotosowego, ale ani to zdrowe, ani mądre, a już na pewno niefajne, by wrzucać takie zdjęcie. Jako maluch ze zdjęcia, w dorosłym życiu zaskarżyłabym takich rodziców za straty moralne, spowodowane byciem podglądanym przez miliony followersów i żyłabym jak królowa z odszkodowania. Serio, rozumiem miłość do dziecka, ale cholera jasna- nie każdy chce oglądać takie obrazki. A po drugie daj dziecku odpocząć od aparatu, bo nabawi się fobii i będzie myśleć, że jest ofiarą stalkingu.
Póki co, idę cyknąć fotę Prezesowej. A, i zbieram już kasę, gdyby kiedyś mnie pozwała za te fotki na insta i fejsie ;)