Siemka wszystkim.
Jakiś czas mnie tu nie było. Dużo się u nas dzieje ostatnio. W tym miesiącu to już w ogóle. Ale dzisiaj jest dzień, w którym chcę się z Wami podzielić refleksją nad tym jak bardzo zmienia się perspektywa gdy masz rodzinę a nagle masz być sam.
Powiecie- ej, każdy czasem lubi/potrzebuje/powinien spędzić trochę czasu samemu. A dupa. Też tak myślałam, ale nie, to nie jest fajne(nawet jeśli taka myśl przemknęłaby mi przez głowę).
Jak to się stało, że jestem teraz sama? Zacznijmy od faktów. Godzina 22.53. Miejscowość: Stargard. Miejsce: nasze wynajęte mieszkanie. Siedzi sobie taka Mama Zła Rada i szag ją trafia, ze nie może się przytulić do śpiącego rozkosznie Zośka, że nie może się wtulić w Łukasza, prywatnie pełniącego obowiązki mojego męża.
Przyczyna takiego stanu rzeczy? Och, samo życie. Otóż Mama Zła Rada, czyli pisząca tego posta jutro zaczyna kolejny etap swojej- jak to się komicznie nazywa- kariery zawodowej. No, no. Jutro idę do pracy- koniec laby! Jutro mam też radę pedagogiczną, dlatego musiałam wracać. Mąż i Niunia, czyli dziecko moje drogie zostali u dziadków w Wałczu, bo idą jutro na szczepienie.
I tym oto sposobem siedzę tutaj i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jak masz kogoś, kogo kochasz bardzo bardzo bardzo mocno, to te godziny samemu- nie w pracy, nie spędzone na hobby itede- są bez sensu jak kwadratowy papier toaletowy.
Moje skarby dokładnie rok temu |
Próbowałam zabić czas. Przyjechałam po 20, byłam w mieszkaniu przed 21. Herbata, pozałatwiałam sprawy wymagające użycia komputera i internetu, pościeliłam łóżko- po co mi podwójne łóżko, skoro śpię w nim sama?! Popatrzyłam na łóżeczko Zośka. Przytuliłam Panią Królik, jedną z członkiń zacnego Stada Zosinych Królików. Zrobiłam sobie kąpiel. Taką niby na wypasie- piana, maseczka, te sprawy. Nie usiedziałam w wannie. Nudno. Cicho. Włączyłam radio, by coś mi gadało tudzież śpiewało. Pogapiłam się w lustro. Przytuliłam Panią Królik. Zadzwoniłam do męża xxxx razy. Oczy mi się spociły jak zobaczyłam zdjęcie Zośka, jakie przysłał mi Łukasz.
Zrobiłam herbatę. Maseczką ściąga mi twarz coraz bardziej, więc zanim zamienię się w żyjącą ściągnięta glinką ikonę zabiegów pielęgnacyjnych, ruszę tyłek, kończąc tego posta słowami:
BYCIE SAMYM JEST PRZEREKLAMOWANE. Wolę śmiech, płacz i całą gamę emocji, jakimi raczy mnie codziennie moja córka niż ciszę. Wolę zdenerwowanie męża i niecenzuralne słowa po przegranej jego ukochanego klubu- tu akurat użycie niecenzuralnych słów trzeba wybaczyć, bo ich użycie jest uzasadnione. Ba, wolę jego narzekania nawet na różne pierdoły. Choć jeszcze bardziej lubię jego wygłupy z nami i wybuchy śmiechu. Wolę padać ze zmęczenia, bo Zosi 4 ząbki na raz wychodzą, wolę głodnego Łukasza, Łukasza gadułę po wieczornym piwie, wolę wszystko, tylko nie tę cholerną ciszę i smutne tykanie zegara.
Tylko niech już będą tu ze mną.