środa, 7 marca 2018

Biblioteka Matki Wariatki- "Jak zawsze"

Dziś przedstawię Wam książkę, jaką dostałam w prezencie urodzinowym od ekipy z pracy i...był to naprawdę fajny prezent. Zygmunt Miłoszewski, "Jak zawsze". 
Czy to TEN Miłoszewski? Spytacie. Ten od Teodora Szackiego? Od "Ziarna prawdy". Tak jest. Dokładnie TEN. 

Czy jest to kryminał? Nie. Raczej powieść dotycząca odwiecznego pytania każdego chyba człowieka, dla którego życie to coś więcej niż wyprawy po zakupy i zarabianie pieniędzy. Oto nasi bohaterowie- para staruszków, żyjąca w Warszawie 2013 roku, dostaje niesamowitą szansę. W efekcie potężnego orgazmu [sic!] jaki przeżywają, przenoszą się w czasie. Znajdują się w trochę alternatywnej rzeczywistości pięćdziesiąt lat wcześniej. O tym, że jest alternatywna, dowiedzą się po jakimś czasie, kiedy to, co wydawało się znane i znajome wcale takie nie jest. Czy będą razem jako para? Czy przeżyją życie razem? Czy zmienią coś? Czy będą z kimś innym? Z dawną miłością? A może znów skazani są na "jak zawsze"- nudę codziennego życia, swoje wady, przykre wydarzenia?

Polecam serdecznie tę pozycję z kilku powodów:

- scena w sex shopie. REWELACJA. Jak 78-latka przyszła kupić bieliznę tak sexy, żeby stanął 83-latkowi.

- zastanowienie się nad własnym związkiem/ małżeństwem. Na pewno w wielu rozterkach można identyfikować się z głównymi bohaterami. Ludwik i Grażyna są przykładem na to, że nie ma "i żyli długo i szczęśliwie". Nie ma związku, w którym partnerzy puszczają bąki pełne brokatu i pachnące fiołkami. Może trochę Wam ulży, może się uśmiechniecie. W każdym razie, zobaczycie, że nie ma związku, gdzie wszystko jest idealne.


źródło: empik.com


- bo to dobra powieść, którą szybko i przyjemnie się czyta. Na plus - akcenty historyczne, tym bardziej, ze historia jest tu przedstawiona w sposób alternatywny . Takie "co by było, gdyby"... Również gdybanie w kontekście pary głównych bohaterów. Warto gdybać, czy niekoniecznie? Odpowiedź znajdziecie w środku. 


- jest to opowieść na tyle uniwersalna, że spodoba się większości osób. To taka podpowiedź gdybyście nie wiedzieli, co kupić w prezencie. A jak mawiają mądrzy ludzie- książka to zawsze dobry pomysł. Na wszystko .

niedziela, 4 marca 2018

Zluzuj majty, siostro!

Siemaneczko wszystkim wiernym Czytelnikom mojego bloga, również tym nowym. Zanim przejdziecie dalej, zdradzę Wam, efektem czego jest ten dzisiejszy post.

Otóż, najzwyczajniej w świecie, ja, Mama Zła Rada, jestem wkurwiona.
Dlaczego? odpowiedź na to pytanie znajdziecie w dalszej części tekstu. 



Wielkimi krokami zbliża się Międzynarodowy- [sic!] Dzień Kobiet. 8 marca już za chwilę, a z tej okazji w mam tylko jedno życzenie jakie kieruję do wszystkich kobiet na świecie. 

Wspierajcie inne kobiety. 


Tylko tego jednego życzę sobie i wam wszystkim, drogie panie. Nie zdrowia. Nie pieniędzy. Nie wszystkiego najlepszego. Życzę wam wsparcia innych kobiet we wszystkim co robicie. 

Powiem tak- uważam, że kobiety mają tendencję do zamieniania się w krwiożercze bestie, jeśli chodzi o ich interakcje z innymi kobietami. Obserwując przedstawicielki naszej płci mam wrażenie, że budzicie się z myślą, "X. zjem na śniadanie, a przed obiadem zagryzę sobie Z.". Przykłady? Bez liku. Kobiety tyrają się na wszelkiej możliwej płaszczyźnie, od fizyczności, przez szantaże psychologiczne, na pseudoprzyjaźniach kończąc. Oceniamy inne kobiety, osądzamy je, robimy swoiste rankingi popularności i fajności. Zazdrościmy cholera wie czego, i tak naprawdę uważamy inne babki za wroga. 

Tyrada fizyczna. Powszechnie wiadomo, że dzisiejsze media kreują obraz albo napompowanej botoksem suczki, która łasi się u stóp swojego pana, albo wylaszczonej, wiecznie uśmiechniętej matki- heroski, co to 4 dzieciaków ogarnie, chałupę lepiej niż Rozenek wysprząta, i jeszcze piwko otworzy zapalniczką dla chłopa. I ten obraz siedzi w głowie przeciętnej kobiety. I ona się zastanawia, czy na pewno wszystko z nią w porządku, bo od chodzenia na fitness tylko prania przepoconych ciuchów przybyło, a poza utratą resztek pewności siebie nic więcej nie ubyło. I chodzi to dziewczę na ten fitness/ cross fit/ biega z ekipą co tydzień w parku/ tudzież chodzi na to co akurat modne. Tylko czy ona to właściwie lubi? Nawet nie wie co lubi i czy w ogóle sport lubi, tylko, że jej koleżanki lubią i to jest trendy. I wrzucają na insta te focie z szatni, szatnia obskurna, niczym z PRLu albo wypasiona na maksa jak z jakiegoś katalogu sprzętu sportowego. I one tam są , wszystkie, niektóre codziennie i nawet czasem na dwie godziny zostają. A ona biedna nawet step toucha nie potrafi porządnie wykonać, żeby nogi jej się nie plątały, o podniesieniu sztangi z 3 kilogramami nie wspominając. I czuje, że z tym potem wypływa reszta jej osoby. Ale w sumie ciuchy na fitness fajne, focie zrobione, lajków na insta i fejsie przybędzie, co tam koleżanki, które rzucają w jej stronę uwagami typu" Musisz rzucić gluten/ laktozę/ samą wodę z cytryną pić, zobaczysz będziesz taka wylaszczona, że szczęki z podłogi wszystkie chłopy będą zbierać za tobą ". I ona rzuca ten gluten, laktozę, cukier, rzuca wszystko a co tam, i piję te litry wody z cytryną, choć nienawidzi cytryn, ale przecież to wszystko w słusznej sprawie. I jej ubywa, a jakże o tego rzucania, koleżanki patrzą z  uznaniem, jaka modna się stała, jak trendy. Taka fajna w końcu. Tylko czemu ona fajna się wcale nie czuje?


A te szalone instamatki, co to nie tylko robotę zawodową ogarniają, ale i dzieciaki, i domy, że katalog z ikei to biedna podróbka wspaniałego świata. Bo przecież one wiedzą najlepiej jak taki idealny świat stworzyć. Idealne ciasta, idealne porn food, aż człowiek ślinotoku dostaje jak przegląda te profile wszystkie. I patrzy taka jak ja albo Ty i zastanawia się, co by tu jeszcze zrobić , żeby ten poziom osiągnąć. Jakie one są fajne, te wszystkie kobiety, które są takie multizadaniowe, że nie potrzebują jakże modnego teraz planera! Bo one mają to w głowie, wszystko. Każde codzienne zadania do wykonania niczym idealna maszyna. Są jak Perfekcyjna Pani Domu poziom mistrzowski, którego ja ani Ty chyba nie osiągniemy. Master level w pracy, w domu, w seksie. Jakie one są perfekcyjne. Patrzysz na te kobiety na te niunie i wiesz co ja myślę o nich? To anioły śmierci. Tak, anioły śmierci mózgowej. Perfekcjonizm nigdy nie jest dobry. Perfekcjonizm doprowadza do frustracji, nie do osiągnięcia stanu nirwany i puszczania bąków pachnących fiołkami. A to co na zewnątrz? Obejrzyjcie sobie to przemówienie dla TED talks, jakie wygłasza modelka i zastanówcie się chwilkę czy to co na zewnątrz jest aby na pewno tak ważne, że stawiacie to na pierwszym miejscu. 


https://www.youtube.com/watch?v=KM4Xe6Dlp0Y&list=PLKHkb13CdsGHhioVkmpb4B9dQi9hAiEFl&index=2



Najgorsze, że poza wymienionymi przykładami, które - pewnie widziałyście to oczami wyobraźni- dotyczą kobiet od nastolatek po dorosłość, jest jeszcze wojna, jaką kobiety toczą z własnymi córkami. Tak, nie mamy litości dla dziewczynek. Wiecie, jaka jest najczęstsza postawa w wychowaniu przeciętnej polskiej dziewczynki ? Tylko nie przynieś wstydu, bo co ludzie pomyślą.
Znam tak wiele historii, gdzie fajne dziewczynki były psute przez matki, tresowane przez nie, byle być spełniać ich wyobrażenia o idealnej kobiecie. Dziewczynkom mówi się przecież: nie skacz, nie biegaj, skrzyżuj nogi, nie graj w piłkę, damie nie wypada, nie siedź tak, nie stój tak, nie jedz tak, nie tańcz, nie podskakuj, nie umiesz śpiewać, nie , nie nie....
Żyjemy niby w XXI wieku, a mentalnie daleko daleko gdzieś w historii. Niby kobiety stanowią większość absolwentów szkół wyższych, niby coraz częściej zajmują wysokie stanowiska w firmach. A wciąż tresują swoje córki, swoje wnuczki, swoje podwładne, swoje koleżanki. Do cholery jasnej, czemu to nam i sobie robicie, głupie cipy? Inaczej nie umiem już tego nazwać. 

Czemu jesteśmy dla siebie takie wredne i to już od pierwszych dni życia? Czemu tak mało jest odważnych kobiet, które żyją skromniej, nie są "medialne", ale są zadowolone z życia, mimo iż na obiad zjadły jajecznicę a nie fit sałatkę? Czemu bierzemy przykład z tych , którym wmówiono, jak żyć? Czemu wmawiamy sobie wszystko, od rozmiaru idealnego cycka i pośladka po zawód, jaki mamy wykonywać?

Usiądź na chwilę. Ty, Ty i jeszcze Ty. Usiądźmy wszystkie. Niech obiad wykipi, niech rodzina się pozabija, koszule będą pogniecione.  Serio chcesz żyć tak, jak Ci wmówiła Twoja stara? Jak Ci każe reklama w tv/ instagram/ facebook/ kolorowe magazyny ? 

Pomyśl chwilę, jaka jesteś. Tak naprawdę. Czy tak jak ja, jesteś odważna, pyskata , czasem kapryśna i apodyktyczna? A może jesteś spokojna, uczynna, ale bywasz wredna ?

TAKA JESTEŚ. Więc ZLUZUJ MAJTY, SIOSTRO!
Zacznij żyć i daj żyć innym kobietom. Wspieraj babki, wspieraj swoje córki, wnuczki, sąsiadki, rodaczki, kobiety z całego świata. Pomóż samotnej matce, bezdomnej, chorej, starszej pani, która nie ma siły robić zakupów, a mieszka piętro wyżej. Nie bądź jędzą. Siła jest kobietą, jak głosi akcja magazynu "PANI". Bądź silna więc, a nie słaba słabościami tego gównianego świata. Tą siłą możesz uczynić go lepszym. Zapomnij o cellulicie, o odrostach, o oczekiwaniach Twojej starej i teściowej. Pomyśl o innych dobrze. Daj żyć. I zacznij marzyć. Jak małe dziewczynki, co chcą być jak księżniczki Disneya.