piątek, 18 listopada 2016

Coraz bliżej święta, czyli prezentów czas!

Do najbliższego Bożego Narodzenia zostało dokładnie 38 dni. W telewizorni lecą już reklamy wszystkiego- co- musisz-kupić- bliskim-inaczej-będą-nieszczęśliwi. Coraz więcej z nas daje się nabrać na czarującą oprawę, dobry marketing i wmawianie nam, czego KONIECZNIE! potrzebujemy. A że święta to czas dawania (i brania) prezentów, stajemy się ofiarami biznesu. 

Każdy rodzic chce, żeby prezenty, jakie jego dziecko znajdzie pod choinką, były wyjątkowe, modne, jedyne w swoim rodzaju. Ogląda te reklamy i zaczyna wierzyć, że dopiero klocki za 300 zł albo lalka, która sika i robi kupę za 250 zł, wywołają uśmiech an twarzy jego dziecka. Według różnych portali finansowych, przeciętny Polak wydaje na święta od 800 do 1500 zł. Wow. Ależ jesteśmy lekkomyślni. Serio wierzycie, że kupa prezentów "odkupi" czas stracony? Naprawdę uważacie, że wasze dzieci MUSZĄ mieć te wszystkie gadżety, najnowsze smartfony, ajfony, ajpady, lego i inne barbie? 

A może jesteście po prostu leniwi, mało kreatywni? Może nie chce wam się zmienić przyzwyczajeń i zamiast wydawać kupę hajsu na niepotrzebne [sic!] bajery, wykupicie wyjazd w góry? Albo pojedziecie do lasu na spacer w śniegu? Albo skoczycie z dziećmi na lodowisko? Zrobicie razem szopkę i figurki z gipsu (albo drewna, patyczków, czego tam chcecie)?Nauczycie dziecko śpiewać kolędy. Polskie albo ich odpowiedniki w językach obcych, jeśli znacie inne niż ten ojczysty. 

Zmieńcie coś, zachęcam do tego. Zamiast kupnych gotowych prezentów podarujcie sobie coś naprawdę bezcennego: czas. Nie bądźcie jak reszta społeczeństwa. Nie musicie podążać za tłumem. Podobno żyjemy w czasach pochwały indywidualizmu. Ale chyba jest to indywidualizm na pokaz, bo ja na ulicach widzę kopie trendów. Mało kto zabierze dziecko do muzeum, na wycieczkę, do kina, do teatru, do lasu, nad morze, kiedy ma parę dni wolnego. Bo łatwiej pójść do galerii handlowej, wybrać modny prezent, taki, o jakim piszą bardzo-mądrzy-redaktorzy w magazynach lajfstajlowych i portalach opiniotwórczych. 

źródło: giphy.com


Ja nie kupię w tym roku mojej córce prezentu. Mało tego! Mężowi też. I sama nie chcę. Dziękuję, ale nie. Zamiast tego upieczemy razem pierniczki, a potem spędzimy te święta najlepiej jak możemy, pijąc gorące kakao przy choince, fajnych lampkach, jakie już mamy, przytulając się i ciesząc, że możemy być razem. Bo damy sobie najcenniejsze, co możemy: razem spędzony czas. Bez pośpiechu, nerwów, pełen uśmiechów, buziaków i radości. 

Może wy też potraktujecie adwent w tym roku jako czas refleksji, by jednak nie dać się skroić na prezentach?

pozdro, 

MZR

poniedziałek, 7 listopada 2016

Mama współcześniada

Jak to jest być matką współcześnie? 

Masz kilka opcji kobieto. Jedna to taka, że jesteś wash and go, dwa w jednym. Praca i dom. Ty- kobieta, Ty- matka. Albo raczej Ty- pracownik, Ty matka. Bo na kobietę czasu już nie starcza. Wszelkie chwile poświęcone sobie , czyli Tobie, droga mamo, Ty albo osoby z Twojego otoczenia piętnujecie. Ty dokonujesz samobiczowania, no bo jakże to tak, wyjść do ludzi? Iść do fryzjera Na basen? Na fitness? Jakże to tak, zostawić dziecko pod czyjąś opieką- a już nie daj Boże, ojca (Twojego dziecka).  Jakże to tak?! Trwonić pieniądze na błahostki typu włos czy paznokcie. Albo- o nie, nie- karnet do siłowni. Nowy ciuch? Jakim prawem! Kawa z koleżanką?! No way! Jak śmiesz wychodzić z domu, jak śmiesz wyjść i tracić te rzadkie chwile z Twoim największym skarbem, Twoim dzieckiem? Jak?! 

Znasz to, co? Ten wstrętny, obrzydliwy cichy głos w Twojej głowie. Najpierw szepcze,a potem grzmi. Nie wolno. Jesteś złą matką. Nie umiesz zarządzać czasem. Nie umiesz kochać swojego dziecka. Nie kochasz go, tak właściwie. Kochasz siebie, ty wstrętna egoistko. Ty wyrodna matko. Powinnaś być prawdziwą Matką- Polką. Dom, rodzina, dzieci. Tu nie ma miejsca na jakieś feministyczne widzimisię. Masz męża, masz dzieci, a sio, do garów! A sio, do sprzątania. Za miotłę i polecieć to ty sobie możesz, od drzwi do klamki! Jakim prawem w ogóle myślisz o sobie? Hę? 


Opcja dwa: matka Polka niepracująca. Nie masz pracy, bo poświęciłaś się dzieciom. Wybrałaś tak sama albo - częściej życie Cię zmusiło. Bo w Twoim mieście kiepsko z pracą. Bo masz chorowite dziecko i nikt nie dałby Ci przyzwolenia na siedzenie w domu na L4. A może jesteś w gronie tych kobiet, których partner zarabia na tyle dużo, ze możesz sobie pozwolić na zostanie z dziećmi i ich odchowanie? Nieważne. Ważne jest to, ze społeczeństwo, w jakim żyjesz, uważa Cię za bezproduktywną. Mało tego! Według ogółu jesteś leniem śmierdzącym, a właściwie pachnącym, bo tylko leżysz i pachniesz. No bo co to za zajęcie- być z dziećmi i je wychowywać? No kaman, przecież to nie robota, to luksus! Pewnie jesteś mało ambitna i żerujesz na swojej drugiej połowie, a on, biedny przodownk pracy, wypruwa sobie żyły, żebyś Ty potem mogła trwonić ciężko zarobione przez niego pieniądze w rosmanie czy innej seforze. Taka z Ciebie utrzymanka. Ty pasożycie tego narodu!

Opcja trzy:jesteś zamożną kobietą, stać Cię na nianię dla dziecka gdy Ty musisz być na spotkaniu biznesowym albo w delegacji. A może jesteś artystką i potrzebujesz niani, gdy masz próby w teatrze, malujesz albo prowadzisz zajęcia z tańca? Nieważne. Jesteś egocentryczką zakochaną w sobie i spełniającą tylko swoje marzenia. Oddawać dziecko pod opiekę obcym! Jakim prawem! Pewnie marszy o chwilach tylko dla siebie, na spełnianie swoich narcystycznych zachcianek. Pewnie pracujesz dużo, bo nauczyłaś się żyć na "poziomie" i gdzie dla Ciebie życie zwyczajne, takie plebsowe. A fe! Ty musisz przecież mieć to co luksusowe, najlepsze, z najwyższej półki. Dziecko w sumie nie wiadomo po co masz, pewnie dla kaprysu, jako dodatek. 


Wiecie co? Przejebane jest być matką dziś. Matki każdy rozlicza. Partnerzy, rodzice, dziadkowie, społeczeństwo, sąsiadki, kolorowe pisemka, internet. Nic nam nie wolno. Wszystko trzeba. Jesteśmy jak wrzód na dupie społeczeństwa. Niepotrzebne, niewygodne. Nie jesteśmy nawet ludźmi w oczach niektórych, bo nie powinnyśmy mieć prawa do bycia po prostu kobietami. W ogóle najlepiej byłoby nam zakneblować pyski, ustawić w szeregu i wydawać rozkazy. Jako armia takich niby- zombie byłybyśmy idealnymi żołnierzami- reproduktorkami. Rodzić- wychowywać. Dom i praca. Zarabiaj i sprzątaj. A, sorry, jeszcze wyglądaj seksownie. Bądź jak dziwka i zakonnica w jednym. Jesteś zmęczona? Buahaha, czym?! Znacie to , prawda, koleżanki- mamy? To wam wmawia cały świat. Nie wolno nam zaznać szczęścia- takiego prostego, z drobnych rzeczy. Jak np. kawa z kawiarni, albo paznokcie zrobione przez manikiurzystke. To szczęście jest niebezpieczne. Bo ono może nas ogłupić, sprawić, że będziemy chciały więcej. A to już niedaleka droga do matczynej emancypacji i buntu na pokładzie.



A przecież... szczęśliwa kobieta to szczęśliwa matka, co daje nam...no właśnie, szczęśliwe dziecko. Taki zestaw naczyń połączonych . Ale nie chodziło się na fizykę, co?

Pozdro 600, 

bardzo wredna i wyrodna, spełniająca swoje marzenia Mama Zła Rada