poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rodzicem blisko być- najważniejsze zasady tej filozofii wychowani

 Naturalna więź wymaga podtrzymywania kontaktu cielesnego. Rozumienie potrzeb dziecka oraz zaspokajanie ich wzmacnia poczucie bezpieczeństwa. Przywiązanie wytwarza się już od momentu przygotowań do ciąży i jest wzmacniane w ciągu dalszego życia. Według Attachment Parenting International jest osiem zasad, które wspierają powstanie bezpiecznej więzi dziecka z opiekunem:

1. Równowaga w życiu osobistym 

Zasady te mają być wskazówką do nawiązania autentycznej bliskości rodzica z dzieckiem. Nie wystarczy tylko dać jeść, ubrać, kupić kolejną zabawkę czy zapisać na kolejne zajęcia dodatkowe, bliskość rodzica potrzebna jest dziecku dla dobrego rozwoju. Rodzicielstwo bliskości zakłada, że dzięki temu dziecko ma szansę wyrosnąć na otwartego, wrażliwego, inteligentnego i pewnego siebie człowieka.


2. Obecność rodzica- najważniejszą potrzebą dziecka do zaspokojenia

Dziecko potrzebuje bliskości już od chwili narodzin, dlatego tak ważną rolę przypisuje się kontaktowi skóra do skóry matki i noworodka. Wiele mam martwi się, że na skutek komplikacji porodowych, w tym konieczności cesarskiego cięcia, mają utrudniony pierwszy kontakt z noworodkiem. Trzeba jednak pamiętać, że więź kształtuje się przez całe życie i na pewno uda się nadrobić stracone początkowe chwile w szpitalu. Co więcej- jeśli tata Malucha uczestniczy od pierwszych chwil jego życia aktywnie przy noworodku- ciesz się, tym, kobieto! Obecność obojga rodziców jest kluczowa dla dziecka, bo ono potrzebuje was obojga. 

 3. Chcę pić mleko mamy, wtedy będę wielki

Karmienie piersią to niesamowicie przyjemne uczucie bliskości. Nie jest to tylko zaspokajanie głodu dziecka-to kontakt najczulszy z możliwych. Co ważne- karmienie butelką nie przekreśla tej intymności pod warunkiem, że maleństwo również odczuje matczyne ciepło, wpatrywanie się w oczy oraz tak ważne przytulenie.

4. Uwielbiam być noszony na rękach

Maleństwa bardzo lubią być noszone. Noszenie uspokaja, wypełnia potrzebę kontaktu fizycznego i pobudza ciekawość. Błędne jest przekonanie, że noszenie rozpieszcza. Noworodek i niemowlę bardzo potrzebuje bliskości daje mu ona tak ważne poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu jest spokojniejszy, lepiej oddycha, nabiera także zaufania do rodziców, którzy swoim dotykiem dają mu poczucie bezpieczeństwa.

źródło: mamanka.pl

5. Z rodzicami śpi się lepiej

Filozofia rodzicielstwa bliskości zaleca spanie wspólnie z dzieckiem. Fizyczna obecność mamy i taty wpływa na spokojniejszy sen i zmniejsza lęki. Każda rodzina powinna jednak sama podjąć decyzję o formie spania. To, że nie śpicie z dzieckiem w jednym łóżku nie przekreśla przecież nawiązania bliskich relacji z dzieckiem.

6. Płacz to mój sposób na komunikację z rodzicem

Jeśli rodzice z zaangażowaniem reagują na dziecięce łzy, wytwarza się wzajemne zaufanie. Maluszek widzi wtedy, że jego problemy nie są obojętne mamie i tacie. A przecież płacz jest tak naprawdę jedyną formą komunikacji noworodka i niemowlaka z otoczeniem. W ten sposób- gdy płacz nie pozostaje bez odpowiedzi w postaci działania mamy i taty- kształtuje się pewność, że bliscy mu zawsze pomogą. Rodzicielstwo bliskości odrzuca metody typu: jak sobie popłacze, to się lepiej dotleni. Płacz przecież nikomu nie zaszkodził. 

 7. Dyscyplina? Tak, ale z rozwagą

Nie powinno się mylić rodzicielstwa bliskości z wychowaniem bezstresowym. To, że ceni się w dziecku jego wrażliwość, potrzeby, a płacz traktuje jako formę komunikacji nie oznacza, że szkrabowi wszystko wolno. Rodzicielstwo bliskości nie dopuszcza metod wychowawczych opartych na przemocy, poniżaniu, zastraszaniu. W poszanowaniu godności dziecka stawia mu się granice i ustalane są normy zachowań w danej rodzinie z uwzględnieniem możliwości dziecka na danym etapie rozwoju.

8. Co jest ważne? Rodzina!

W rodzicielstwie bliskości ważna jest równowaga w życiu rodzinnym. Pamiętajcie, że rodzina to zespół, który ze sobą współpracuje i dąży do wypracowania porozumień, które powinny uwzględniać potrzeby wszystkich członków rodziny. Rodzicielstwo bliskości to nie nadopiekuńczość. Rodzice mają na uwadze to, że dzieci mają możliwość dokonywania wyboru, bezpośredniego doświadczania konsekwencji i uczą się na własnych błędach. Dzieci mają prawo dyskutować i mieć odmienne zdanie!

czwartek, 25 czerwca 2015

Dlaczego jako nauczyciel uważam, że nie powinniście kupować kwiatów i prezentów na koniec roku szkolnego

Drodzy Rodzice!
Piszę dzisiaj do Was jako nauczyciel i pedagog. Czytałam ostatnio różne artykuły dotyczące obchodów końca roku szkolnego. Czytałam też komentarze pod tymi artykułami. Jak Polska długa i szeroka, tak i podzielona w kwestii obdarowywania nauczycieli kwiatami i innymi prezentami. Pozwolę sobie więc zabrać głos, jako tejże przedstawicielka grupy zawodowej. 

Uważam, że wszelkie kwiaty,a już prezenty- podobno w modzie są: wyjazdy do spa, biżuteria i zabiegi kosmetyczne, tudzież fryzjerskie [sic!] to jakaś przesada. Najpierw dajecie dziecku przysłowiowego badyla, część z Was pewnie dlatego, że tak wypada (a kto tak powiedział?), albo by "wyrobić dziecku dobre relacje z nauczycielem" (cytat autentyczny, autorką wypowiedzi mama jednego z uczniów). Część z Was, robi zrzutki na drogie- sorry, ale wyjazd do spa nie kosztuje 10 zł- prezenty, bo uważa, że jak nauczyciel tego nie otrzyma, to się obrazi. Wiem nawet o "konkursach" w niektórych szkołach na najbardziej odjechany podarunek jako forma uznania dla belfra. Moi mili, nie tędy droga. W jednej ze znanych mi podstawówek grupa matek- ja nie wiem, czemu baby zawsze wyrywają się  z takimi akcjami- czyżby mężczyźni myśleli trzeźwiej w tych kwestiach?- wymyśliła sobie, że pani wychowawczyni dostanie od nich bransoletkę firmy pandora. Wiecie, ile kosztuje 1 (słownie: jeden) gówniany koralik? Około 100 złotych. Na bransoletce mieści się około 10 sztuk. Policzcie sobie sami, ile musi dać każdy rodzic, jeśli w klasie jest 25 dzieci. Nie dziwię się oburzeniu, jeśli właśnie się wkurzyliście. Dziwię się, że dajecie pieniądze na takie prezenty, a potem najeżdżacie na wszystkich, że dają, że oczekują, że to przesada. To jak z korupcją nie dasz łapówki, to jej nikt nie weźmie. 

źródło: hjustonmamyproblem.pl




Pamiętajcie, że nauczyciel to zawód jak każdy inny. Też dostaje wynagrodzenie za swoją pracę. Nie ma czegoś takiego jak niepisany kontrakt z rodzicami, że prezenty się należą. Skoro wykonuję swoją pracę, za którą otrzymuję pensję, to uważam, że to wystarczy. 

Wiem też, że istnieje grupa zarówno rodziców, jak i uczniów, którzy obdarują nauczyciela kwiatami, bo żywią do niego ogromną sympatię. Jeśli tak jest, to uważam to za miłe. 

Ale najfajniejsze jest słowo "Dziękuję" na koniec roku. Tego nic nie przebije. Dlatego zamiast zalewać belfrów kosztownymi podarunkami, stańcie twarzą w twarz i powiedzcie po prostu "Dziękuję". Znaczy więcej niż tydzień w spa w Turcji. 

wtorek, 23 czerwca 2015

Mały krok dla dziecka, a dla reszty sprawa wagi państwowej (ciężkiej)

Czyj Maluch właśnie zaczyna chodzić, ręka w górę?
Na pewno jesteście zalewani dobrymi radami od swoich mam, babć, ojców itede itede..."Jak raczkuje, nie będzie długo chodzić", "Jak pełza do tyłu, coś jest nie tak", "Jak zacznie chodzić, będziecie mieć przerąbane"... Serio z tych wszystkich tekstów wynika, że rozwój dziecka jest czymś złym, a najlepiej dla ludzkości byłoby gdybyśmy nie nauczyli się chodzić. 



Albo zupełnie odwrotnie- Twój Maluch ma już około roku i nie spieszy mu się do stawiania pierwszych kroków? To na pewno coś z nim nie tak- usłyszysz nie raz. Hej! Czy wszyscy uczymy się nowych czynności jednakowo szybko? Nie. Czyli co możesz zrobić? Daj dziecku czas. Nie oznacza to, że masz siedzieć bezczynnie. Możesz wspierać rozwój ruchowy dziecka poprzez rzadsze noszenie go na rękach, kładzenie zabawek poza zasięgiem rąk, tak, by chcąc ich dosięgnąć, musiało się ruszyć. Twoje dziecko jest wystarczająco mądre, by wykombinować, że da radę tylko musi włożyć w to trochę wysiłku. Kładź Malucha na brzuchu, wzmocni dzięki temu mięśnie kręgosłupa i będzie siedzieć stabilniej i być może szybciej zacznie raczkować i chodzić. Aha, raczkowanie jest zdrowe- nie słuchaj osób, które mówią, ze tak nie jest. Każdy fizjoterapeuta powie Ci, że dzięki raczkowaniu kształtuje się prawidłowa postawa, wzmacniają mięśnie i stawy. Ponadto, pracują obie półkule mózgu, bo sekwencja ruchów w raczkowaniu to np.: prawa rączka- lewa nóżka. Dzięki tym naprzemiennym ruchom tworzą się połączenia nerwowe między lewą półkulą (tzw. logiczną) i prawą (tzw. twórczą). 

Kiedy do lekarza? Gdy dziecko nie chodzi w wieku ok. 18 miesięcy. Półtoraroczny Maluch powinien już poruszać się w miarę sprawnie w pozycji pionowej, o własnych siłach. 

źródło: dzieci.pl
Mity związane z chodzeniem dziecka: Chodzik jest super. 

Co dzieje się, gdy włożymy dziecko do chodzika? Najprościej rzecz ujmując wszystkie te płynne procesy rozwojowe zostają zakłócone. Maluch w chodziku, można powiedzieć ani tak naprawdę nie siedzi ani nie chodzi. Pozycja w chodziku jest, więc nienaturalna, malec jest tak posadzony, aby jednocześnie mógł odbijać się paluszkami od ziemi, aby móc poruszać się. Dziecku oczywiście będzie się podobać w chodziku, szczególnie, kiedy zorientuje się jak szybko może się w nim przemieszczać, ale przecież samo nie zdaje sobie sprawy jak bardzo może być to niebezpieczne.

Dziecko w chodziku nie uczy się prawidłowej oceny odległości, stopniowej umiejętności utrzymywania równowagi, nie ma mowy o doświadczeniach związanych z przenoszeniem ciężaru ciała z jednej strony na druga, ze stopy na stopę.

*Poruszanie się w chodziku zamiast zachęcić dziecko do chodzenia, będzie malucha rozleniwiać. W naturalnym rozwoju dziecko, które zaczyna chodzić, gdy chce dotrzeć do czegoś szybko wraca do raczkowania, ale to jest naturalne, oparte na prawidłowych wzorcach. Dziecko, które zaczęło korzystać z chodzika, zanim osiągnęło umiejętność raczkowania, wyjęte z tego chodzika nie ma się, czym posłużyć, gdy chce szybko dotrzeć do czegoś.

*Aby maluch zaczął chodzić potrzebna jest prawidłowa praca – prawidłowe wydłużenie określonych grup mięśniowych utrzymujących miednicę w prawidłowym ustawieniu, a w chodziku ten proces zostaje spowolniony i ograniczony.

*Praca stóp w chodziku jest bardzo nieprawidłowa. Dziecko odbija się palcami, nie uczy się propulsji stópek, czyli przetaczania ich od pięty do palców, stopy nie odbierają bodźców z podłoża całą powierzchnią. Nie rzadko dzieci chodzikowe mają późniejsze problemy z koślawym ustawieniem stóp.

*Jeśli wsadzimy do chodzika dziecko, które jeszcze nie raczkuje to prawdopodobnie nie zacznie już raczkować, a to bardzo pozytywny etap rozwoju przynoszący wiele korzyści i choć są dzieci, które nie raczkują nie warto pozbawiać dziecko tego przez używanie chodzika.

Dlatego nie dajcie się zwariować, nie kupujcie chodzików, nie słuchajcie "dobrych rad", tylko dajcie dziecku czas. Aż w końcu przyjdzie dzień, gdy samo zrobi TEN PIERWSZY KROK :)

środa, 17 czerwca 2015

Jak poznałam moją córkę. Ciąża moimi oczami

A więc (nie zaczynaj zdania od "a więc", jak mawiała polonistka, ale inaczej się nie da), jestem w ciąży. Dwie kreski na teście zobaczyłam w sylwestra, dzisiaj byłam u lekarza. Zobaczyłam tę malutką fasoleczkę z bijącym szybko serduszkiem. Mój mąż prawie się wywrócił, jak lekarz zawołał go do gabinetu. Puk puk. Serduszko podskakuje na ekranie. To ono. Nasze dziecko. Nasz Maluch. Jeszcze nie wiemy, czy będzie NIM, czy NIĄ. Nieważne. Już jest fajne.

Miesiąc pierwszy.
Minął mi w sumie niezauważenie, bo nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Piłam wino, bo były urodziny siostry, no i na święta Bożego Narodzenia. Jestem wyrodną matką. Bad mother, bad mother...

Miesiąc drugi.

Czuję się świetnie, nie wiem, co to wymioty, fasolka jest we mnie. Tylko spać mi się chce. Bardzo. Gdzie jest łóżko....Zzzzz...

Miesiąc trzeci.
Jestem zmęczona, bo miałam ostry zapierdziel w pracy. Lekarz wysłał mnie na zwolnienie. Odpoczywam. Śpię, czytam książki- w końcu mam na to czas :) W swoje urodziny miałam kontrolę i zobaczyłam mojego Malucha po raz pierwszy jako człowieczka. Widziałam głowę, maleńkie rączki, którymi bejbik zasłania twarz. Wstydzioch? Eeee, niemożliwe. Nie po takich rodzicach, jakimi my jesteśmy.

Miesiąc czwarty.
Spać już mi się nie chce, mam mnóstwo energii. Na własnym weselu tańczę do czwartej rano w 15 centymetrowych obcasach. Wyglądam świetnie. Tylko czasem wzruszam się, widząc reklamy pieluszek. Jakie słodkie te maluchy!

Miesiąc piąty.
Muszę trzymać dietę, bo poziom cukru mam w górnej granicy normy. Koniec ze słodyczami. Musze też ograniczyć owoce, soki, jasne pieczywo. Dam radę. W końcu chodzi o Moją Niunię. Taaak, to dziewczynka :) Będzie Zośka. Skąd to imię? Samo przyszło :)

Miesiąc szósty.
Za łyżkę lodów Carte d'Or o smaku bananowo- czekoladowym gotowa jestem wziąć udział w maratonie. Królestwo za rogalika z makiem!

w siódmym miesiącu ciąży

Miesiąc siódmy.
Sikam tak często w  nocy, że zarobiłabym drugą pensję, jakby mi za to płacili. Dlaczego nie wymyślił nikt moczodawstwa? Plusem jest to, że wyglądam jak milion dolarów. Serio, nawet nie wiedziałam, że jestem taka piękna. No i mam cycki jak bogini.

Miesiąc ósmy.
Gorąco. Spać nie mogę. Mam słabość do kryminałów. Wkurzają mnie reklamy pieluszek. Chcę spać. Dajcie mi lodów!!! Dobrze, że dużo nie przytyłam. Do tej pory tylko 6 kg.

Miesiąc dziewiąty.
Gorąco. Pić. Spać. Śpię po 2 godziny, na zwiniętej w rulon kołdrze, bo nie mogę się ułożyć. Chłopak mojej siostry, jak mnie widzi, to mówi" Widać, że już chcesz urodzić". Na szczęście, przytyłam tylko 7 kg przez całą ciążę. Chodziłam w swoich ubraniach, nie musiałam kupować żadnych ciążowych.

21 sierpnia 2014
Jestem na porodówce, zaczynamy akcję "Zośka, wychodź". I wiecie co? Wszystko, co przeczytałam o porodzie mogę spalić w piecu. Mój jest inny. Szybki i generalnie wcale nie boli tak jak wszyscy straszą.

22 sierpnia 2014, godz. 2.45
Zośka jest na świecie. Witaj, Maleńka! I wiecie co? Jest boska!

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Czego życzyłyby sobie dzieci?

Odpowiadając na pytanie już w pierwszym zdaniu- KULTURY! 
Nie tej wysokiej- typu teatr, kino noir, muzyka klasyczna rodem z filharmonii.

Dzieci życzyłyby sobie kultury na co dzień. Kultury słowa. Przykład? Żeby nigdy Maluch siedzący w wózku nie musiał usłyszeć na swój (i swojej mamy) temat takich oto słow, wypowiadanych przez radosnego bo podchmielonego pana przechodnia:
-Ta to się kurwa telepie z tym wózkiem. 

Kultury gestu. Żeby nigdy żadna dorosła osoba nie zabroniła- stając w drzwiach tudzież łapiąc za rękę, aż siniak na nadgarstku się pojawi z powodu siły uścisku- odkrywać nowe miejsca. Żeby nie zabraniała tylko dlatego, że sama już jest leniwa i ma po dziurki w nosie zachwytów nad kolejnym kotkiem/ pieskiem/ wanną/ sedesem/ śmieciami. 


źródło: demotywatory.pl

Kultury myśli. Żeby w kraju, gdzie dzietność spada na łeb, na szyję, w kraju jedynym słusznym, gdzie katolicka myśl kreuje światopogląd, domodlony na klęczkach przez naród co niedziela w kościele, nikt już więcej nie ośmieszał na łamach prasy tudzież w mediach szeroko pojętych- małych istot godnych szacunku. Żeby nikt nie ważył się zakazywać Maluchom przebywać w miejscach publicznych, bo przecież mogą narobić w pieluchę i potem to robi się tylko kupa myślowa z udziałem dorosłych. Bo to im się nie podoba. Sorry, ale w obronie dzieci całego świata powiem może i wulgarnie, ale dosadnie- prawda jest taka, że sracie wszyscy. I kiedyś ktoś wam te tyłki podcierał. A jednak żaden berbeć nie zabroni wam chadzać na niedzielne obiadki do knajpy i szpanować hajsem zarobionym w swojej bardzo-ważnej- pracy. 

Dlatego, drodzy dorośli, nie narzekajcie, że młodzież nie taka, że brak jej kultury. W końcu od kogoś ta młodzież tenże brak przejęła...



sobota, 6 czerwca 2015

Modne słowo w edukacji- Montessori. Co to jest, na czym polega i czy warto?

Rodzice, zwłaszcza dzieci w tzw. wieku przedszkolnym, często słyszą o metodzie Montessori. Co to za ustrojstwo? Na czym polega? Program nauczanie dostosowuje się do aktualnych możliwości dziecka. Oznacza to w praktyce, że cały program, czyli to czego mają się nauczyć dzieci, codziennie jest dla nich dostępny w postaci materiałów i pomocy, jakie powinny być dostępne- czyli te leżące na półce. Kiedy dziecko jest zainteresowane czytaniem, liczeniem, rysowaniem może się tym zająć. Nie usłyszy przy tej okazji, że to za wcześnie, że jest jeszcze za małe. Maria Montessori wymyśliła genialne wprost pomoce dydaktyczne, które na różnych poziomach zaawansowania dziecka umożliwiają naukę. Pomoce montessoriańskie obejmują swoją tematyką wszystkie aspekty nauczania dzieci od lat 2 do nawet 18. Co ważne stopniowo przeprowadzają od myślenia konkretnego do abstrakcyjnego, od prostych czynności do bardziej skomplikowanych. Na zdjęciach możecie zobaczyć niektóre z nich. 
źródło: ecotoys.com.au

Drugą cechą charakterystyczną pedagogiki Montessori jest podejście do rozwoju dziecka. Człowiek uczy się najlepiej kiedy ma własną motywację. Skąd się ona bierze? Pochodzi z naturalnego zainteresowania tematem. Badania funkcjonowania ludzkiego umysłu pokazują, że uczenie się polega na wydobywaniu z otoczenia tych informacji, które w jakimś stopniu pasują nam do tego, co już wiemy. Nowe informacje są jak układanka: dopasowują się do naszego zasobu wiedzy. Można to sprawdzić w sytuacji, kiedy słyszymy jakiś wyraz w nieznanym nam języku. Od razu nasz umysł stara się go skojarzyć z wyrazem, którego znaczenie rozumiemy. W przypadku dzieci jest podobnie. Ich rozwój to właśnie takie kompletowanie, dopasowywanie nowych bodźców i informacji płynących z otoczenia. Kiedy umożliwimy im wybieranie tego, co je naprawdę interesuje, będą stawiały na to, co obecnie jest odpowiednie do ich poziomu.

Dlatego właśnie w placówkach stosujących metodę Montessori dostosowanie tempa „przerabiania” programu do tempa dziecka. Czasem ktoś potrzebuje więcej czasu na zrozumienie treści, którą mu nauczyciel przekazał. I dostaje ten czas. Nauczyciel czeka na odpowiedni moment rozwoju dziecka, żeby powtórzyć lekcję. Różnica więc w stosunku do pedagogiki tradycyjnej jest taka, że dajemy dziecku czas oraz organizujemy mu otoczenie tak, żeby mogło znaleźć zajęcie odpowiadające aktualnym potrzebom rozwojowym.

Rolą nauczyciela jest :
*wskazywać dziecku jak korzystać z materiału dydaktycznego,
*wprowadzać i respektować zasady swobody wyboru, rodzaju, czasu, miejsca i formy pracy,
zasady stopniowania i izolowania trudności, porządku, transferu, własnego działania i powtarzania, * nauczenie umiejętności samokontroli i ograniczenia.
Celem pracy nauczyciela jest pomoc w rozwijaniu indywidualnych cech osobowości każdego dziecka, w zgodzie z obiektywnymi normami społecznymi. 
źródło: howwemontessori.com

Jak- w metodzie Montessori- dzieli się dzieci, wg ich wieku rozwojowego i sposobu uczenia się?
* od narodzin do 6 roku życia są odkrywcami, którzy do poznawania świata wykorzystują głównie zmysły, przyswajając to co się dzieje w otoczeniu. 
* maluchy w wieku od 6 do 12 lat to czas świadomego poznawania. Dzieci w tym okresie aktywnie rozwijają swoje zdolności abstrakcyjnego myślenia oraz wyobraźni, wykorzystując do tego wiedzę z wcześniejszych lat.
*Lata 12 - 18 to czas, w którym młodzi ludzie intensywnie poszukują własnego miejsca w społeczeństwie. 
*Ostatnim okresem jest wkroczenie w dorosłość, czyli wiek 18 - 24 lata, kiedy to ludzie stają się specjalistami w danej dziedzinie. W taki sposób biorą udział w kreowaniu świata oraz tworzenia dialogów pomiędzy sobą. 

Godna polecenia czy nie? Szczerze powiedziawszy, założenia Marii Montessori warto stosować nie tylko w przedszkolu czy szkole, ale - przede wszystkim- jako rodzice. Dajcie dzieciom czas na zainteresowanie pewnymi tematami, nie musicie mieć w domach geniuszy, którzy wiedzą wszystko. Każde dziecko jest inne, interesują je inne tematy, dlatego dostosujcie, drodzy Rodzice, swoje nauczanie o świecie do własnych pociech. Uszanujcie wiek dziecka i fakt, że nie musi błyszczeć elokwencją i erudycją godną profesora z uniwerku. Dajcie dzieciakom szansę na świadome i dostosowane do nich poznawanie świata. Wtedy na pewno wyda im się ciekawszy :)

Powodzenia we wspólnym odkrywaniu!