piątek, 27 lutego 2015

Czego się spodziewać, kiedy się spodziewasz część 1


Stało się. Są dwie kreski na teście. Ciąża została potwierdzona przez ginekologa. Dobra nowina obwieszczona całemu światu. I się zaczęło... 
Z każdej możliwej strony słyszysz dziesiątki "dobrych rad". Tych "najlepszych". Rodzina, przyjaciele, sąsiadki, nawet zaprzyjaźniona przysłowiowa pani z Biedronki chyba się poczuli w obowiązku edukować Ciebie- przyszłą mamę. Czujesz się osaczona i masz wrażenie, że nic nie wiesz, że chyba nie dasz rady jak maluch pojawi się na świecie... Spokojnie. Nie daj się zwariować. Mama Zła Rada na to nie pozwoli. 



Dziś pierwsza 5 z mojej ciążowej 10 hitów. Czekam też na Wasze propozycje- zasłyszane, przerabiane, dzielcie się, kobiety :D Obalimy każdą głupotkę.

1. Nie śpij na prawym boku ani na brzuchu. Z tą radą jest trochę dwojako. Dlaczego? Otóż na samym początku ciąży, gdy często jeszcze sama nie wiesz, że zostaniesz mamą, na pewno zdarza Ci się spać na prawym boku. I powiedz sama, stało się coś, Tobie albo dziecku? Pewnie, że nie. Generalnie rzecz biorąc, w I trymestrze możesz spać w jakiej chcesz pozycji- nawet na brzuchu. Ja np. lubię zasypiać na brzuchu, ale przyznaję- sama dałam się naciągnąć na tę "dobrą radę" i przestałam spać na brzuchu, jak tylko dowiedziałam się o Zosi w drodze. Jak się okazuje, zupełnie niepotrzebnie. Pozycja ta nie wpływa bowiem ani na rozwój dziecka ani na Twój organizm.
Co do spania na prawym boku. Lekarze są zdania, że pozycja ta może powodować ucisk na żyłę główną dolną. Efektem tego mogą być zawroty głowy, mroczki przed oczami, a nawet omdlenia (Twoje, rzecz jasna). Jeśli chodzi o malucha- może być słabiej dotleniony,jeśli sypiasz na prawym boku. Uwaga! To samo dotyczy spania na plecach (po I trymestrze). 
Jak pozycja do spania jest więc najlepsza? Zalecane jest spanie na lewym boku. Dzięki temu odciążasz pracę nerek- bo nie zaburzasz prawidłowego krążenia. Bonus: dzięki temu toksyny są szybciej usuwane z organizmu i unikasz obrzęków. Aha, zapomniałabym. Lekarze zalecają by wkładać poduszkę między kolana. Bo to pomaga odciążyć te stawy. Powodzenia. Jest to tak cholernie niewygodne, ze nie, dziękuję. Poza tym, w czasie snu każdy człowiek się porusza, przemieszcza, wierci i kręci, więc ta poduszka i tak wypadnie.
Przy okazji- mi III trymestr, czyli ten, kiedy się najgorzej śni, bo brzuch przeszkadza w znalezieniu wygodnej pozycji- przypadł na miesiące letnie. I jedyne, co pomagało, by w ogóle zasnąć, to zrolowana kołdra i kładzenie się na lewym boku. Plus upały ? W życiu nie byłam tak niewyspana jak wtedy.
Słodkich snów, drogie Mamy!

2. Nie noś dżinsów. Bo...? Co mają dżinsy do ciąży? Że masz fajną pupę, a w ciąży nie powinnaś fajnie wyglądać? Buahaha. Czy dżinsy uciskają brzuch i nogi? O ile nie są to o 3 numery za małe megaobcisłe rurki, to, poza tym, że dobrze wyglądasz, nie mają wpływu na Ciebie. A tym bardziej na Twoje dziecko. Ja nosiłam dżinsy do 7. miesiąca ciąży. I żyjemy z Zośką. 

3. Jedz za dwoje. Bo teraz masz dwa organizmy do wykarmienia. No, słuchając takiej "dobrej rady" można przytyć nawet do 100 kg. A poważnie, jeść trzeba. Ale dla dwojga. W I trymestrze powinnaś zwiększyć ilość kalorii o 100-150 w stosunku do tego, co zjadałaś przed ciążą (zakładamy, że masz prawidłową masę ciała i nie odchudzałaś się). Ile to jest? Większe jabłko albo szklanka mleka o zawartości tłuszczu 3,2%. Potem (II i III trymestr) ilość kalorii powinna się zwiększyć o 300-350. Także sorry, bejbe, ale zapomnij o objadaniu się pizzą i bitą śmietaną (pizza z bitą śmietaną? Hmmm...;) ). Jeśli chcesz dobrze znosić ciążę, nie dodawać biednemu kręgosłupowi kilogramów i szybciej wrócić do formy po porodzie, jedz zdrowo- 5-6 posiłków dziennie. W II trymestrze może pojawić się zgaga. Mi położna doradziła jedzenie co 2 godziny małych porcji. Pomogło. I Tobie też życzę, byś tak jak ja przytyła tylko 7 kg. Tyle właśnie powinna przybrać zdrowa kobieta o prawidłowej masie ciała ( dietetycy piszą o przedziale 6- 9 kg). Ale uwaga! to też jest kwestią indywidualną i nie ma co się porównywać z innymi kobietami.
4. Żadnej smażeniny. Ani nic pieczonego. Zapomnij o przyprawach. Jak gotowane, to tylko na parze. Szkoda, że nikt nie poradzi, by odżywiać się energią z kosmosu. A serio? Nie przesadzajmy, ciąża to nie dieta i wyrzeczenia, tylko lekcja świadomości żywieniowej. Sama zresztą a się przekonasz, co Ci służy i co smakuje. Mi na przykład niesamowicie zasmakowały pieczone ziemniaki. Z sosem czosnkowym na bazie jogurtu greckiego. Mniam... Houston, wracamy na Ziemię. Kobieto! O ile podstawą Twojej diety nie są chipsy zagryzane cukierkami i popijane colą zero, to wszystko ok. Jedz produkty jak najlepsze jakościowo i odżywcze- warzywa, owoce, orzechy, zboża, nabiał, chude mięso i ryby ze 2 razy w tygodniu. 
Ale uwaga! Pewne przyprawy i zioła mogą zaszkodzić Tobie i maluchowi!
Oto lista:
-powodują plamienia- pietruszka, tymianek, szałwia
-powodują przedwczesne skurcze macicy- owoce jałowca
- powodują elastyczność szyjki macicy, a co za tym idzie- mogą przyspieszyć poród- liście malin. Napar z nich można pić, ale po 38.tygodniu ciąży.
- wypłukują z organizmu witaminy- nać pietruszki.



5. Zapomnij o szalikach, chustach, wisiorkach, bo dziecko będzie owinięte pępowiną. Słyszałam to notorycznie, bo uwielbiam takie dodatki. I nawet usłyszałam triumfalne "A nie mówiłam!" , bo Zosia miała szelki z pępowiny. No, no. Jasne, bo mamy tu zależność. Drogie Kobiety! Szaliki. Chusty. Wisiorki. Mają Tylko. Funkcję. Ozdobną. Kropeczka. Tak jak wcześniej wspomniane dżinsy. 

We wtorek kolejna piątka hitów ciążowych. Poniżej przydatne linki do obalanych przez Mamę Złą Radę mitów. 
Ciao,
Ta mama nie stosowała wspomnianych "dobrych rad" ;)



wtorek, 24 lutego 2015

Wyjście smoka

Dziś celowo pomijam temat ciąży, bo jemu poświęcone będą posty w najbliższym czasie. 
Generalnie rzecz ujmując, w naszej kulturze, by stać się rodzicem, musi dojść do bardzo bardzo ważnego wydarzenia. Dziecko musi jakoś dostać się na ten świat. Czyli wyjść z brzucha. Czyli dziś mowa o... porodzie. Nie dość, ze kobieta jest pod koniec ciąży niesamowicie zmęczona- ja miałam wrażenie, że codziennie biegam maraton w 15- centymetrowych szpilkach- i przeważnie nie może spać w nocy z powodu dużego brzuszka, to jeszcze jest bombardowana przez ciociobabcie, mamociocie i inne poklotki "cudownymi" radami na temat porodu.

Te z Was, które już są Mamami, pewnie usłyszały tryliardy argumentów o wyższości porodu naturalnego nad cesarką. Albo odwrotnie. Albo żeby najlepiej połączyć zalety jednego z plusami drugiego sposobu i tak oto pomóc dziecku dostać się na świat.

KAŻDA CIĄŻA, KAŻDA KOBIETA, A WIĘC I KAŻDY PORÓD SĄ INNE.

I niech sobie ciociobabcie wsadzą swoje argumenty i dobre rady w najciemniejszy kąt torebuni. Bo sposób rodzenia powinien być dostosowany do...Bingo! Rodzącej właśnie (tak, do Ciebie, Kobieto :)). Nie każda może rodzić naturalnie, choćby bardzo tego chciała. I tak samo sytuacja ma się z cc (czyli cięciem cesarskim).

Czas zatem na mity związane z porodem siłami natury i cięciem cesarskim. Zacznijmy od tego pierwszego.

MIT 1. Po porodzie naturalnym szybciej dochodzi się do siebie niż po cesarce.

FAKT 1. Generalnie, większość lekarzy zgodzi się z tym stwierdzeniem. Faktem jest, że nie przeszłaś operacji. Aczkolwiek... To jak szybko dojdziesz do siebie, to zależy. Od czego? Od stopnia Twojej aktywności przed i w trakcie ciąży. Jeśli nie włączyłaś trybu wybitnie oszczędnego energetycznie i nie spędzałaś dni, oglądając zaległe odcinki "Mody na sukces", jedząc pizzę i zagryzając ją żelkami, to w ciągu około dwóch dni po porodzie powinnaś być w stanie dobrym. Zdefiniuję "dobry" w tym miejscu. Dwa dni po wydaniu malucha na świat raczej nie weźmiesz udziału w maratonie zumby i nie wysprzątasz domu na błysk, jak perfekcyjna pani domu. Dobry stan, czyli taki, gdy jesteś w stanie chodzić, umyć się i zająć dzieckiem (czyli trzymać w ramionach i karmić) sama. Może nawet będziesz miała ochotę zrobić sobie makijaż. A co! Jedna z moich kursantek powiedziała mężowi, że nie pojedzie do szpitala, dopóki nie pomaluje oczu porządną wodoodporną maskarą. Ja też rodziłam Zośkę, mając oczy pomalowane. Jeżeli tylko doda Ci to pewności siebie w szpitalu po tym ogromnym wysiłku, zrób to.

Wpływ na Twój stan po porodzie ma też w dużej mierze aktywność fizyczna. I mamy tu zależność, jak mawiał mój fizyk z liceum. Im większa była przed narodzinami malucha, tym lepiej będziesz się czuła po porodzie. Jak mawiają wuefiści- sadyści- "ciało wyćwiczone to ciało uzdrowione". No, coś w tym jest. Ale na dobry stan fizyczny mają też wpływ Twoje predyspozycje do regeneracji po wysiłku. A to już kwestia indywidualna. Są kobiety, które dochodzą do siebie po porodzie naturalnym błyskawicznie. Inne potrzebują trochę czasu. I nie znaczy to, że są jakimiś dziwolągami.

MIT 2. Cesarka to wymysł celebrytek. Każda dobra mama rodzi sama.

FAKT 2. Tak, cesarka to taki wymysł celebrycki jak i sztuczne piersi, botoks, żelowe paznokcie i doczepiane włosy (fu! ile tu plastiku i silikonu!). Serio?  Cięcie cesarskie jest zabiegiem chirurgicznym (niektórzy nazywają je rodzajem porodu zabiegowego). Decyzja o jego przeprowadzeniu powinna zostać podjęta po konsultacji medycznej i w naprawdę uzasadnionych przypadkach. Pod pojęciem "naprawdę" rozumieć powinnaś:
- Twoje choroby- np. kardiologiczne, neurologiczne,
- łożysko przodujące
-nieprawidłowe położenie dziecka- zwłaszcza jeśli maluch ułożył się poprzecznie
-ciąża mnoga- niektórzy lekarze pozwalają rodzić naturalnie bliźnięta, o ile są ułożone główkowo
- jeżeli w czasie porodu siłami natury wystąpią nieprawidłowości związane z maluchem- spada tętno lub  poziom bicia jego serca.

Nie przekonuje Cię to i dalej chcesz cc na życzenie, jak to się czasem kurtuazyjnie nazywa? Pamiętaj, że cesarskie cięcie to poważna operacja brzuszna, naruszająca równowagę w Twoim organizmie. Powrót do formy może zabrać Ci trochę czasu. Możesz mieć uczucie "ciągnięcia" w dole brzucha, odczuwać lęk przed kichnięciem, kaszlnięciem i pójściem do toalety na "dwójkę"- ale nie przejmuj się. Kobiety, które urodziły siłami natury też się tego obawiają, zwłaszcza, jeśli były nacinane. Może być Ci trudno znaleźć wygodną pozycję do karmienia dziecka, zwłaszcza jeśli chcesz karmić piersią.

Jeżeli miałaś cc, ponieważ musiałaś je mieć, nie pozwól, by Cię obrażano. Nikt nie ma prawa, by wmawiać Ci, że jesteś "gwiazdeczką" i "złą matką" albo "że nie wiesz co to znaczy poród" tylko dlatego, że natura nie umożliwiła Ci porodu o własnych siłach.

Ja rodziłam naturalnie, z mężem u boku. I dla mnie było to cudowne przeżycie. Mam nadzieję, że każdy kolejny poród będzie właśnie taki. A dla Ciebie mam takie trzy zdania na koniec.

Nieważne w jaki sposób maluch pojawił się na świecie. Dałaś życie. I za to należy Ci się szacunek.

Załączam kilka linków, gdzie możesz znaleźć przydatne informacje na temat cc i porodu siłąmi natury:

http://mamdziecko.interia.pl/porod/news-prawda-i-mity-o-cesarskim-cieciu,nId,953396

http://akademiaporodu.pl/porod/cesarskie-ciecie-fakty-i-mity/

http://strefamamy.pl/porod/cesarskie-ciecie-prawdy-i-mity/



poniedziałek, 23 lutego 2015

Klub Wyrodnych Matek

Rodzic rodzicowi (a swojemu dziecku) wilkiem. Zwłaszcza kobiety- czyli córki- mają przerąbane. A najbardziej wtedy, gdy same zostaną matkami. Skąd to wiem? Od pół roku dane mi jest być mamą i o ile dla mnie to stan naturalny i bardzo bardzo superfajny, to dla innych- czytaj: cioć, babć, matek, sąsiadek, kuzynek, znajomych- pole do popisu.

Jakby zebrać do kupy wszystkie "dobre rady", jakie usłyszałam, wyszłaby z tego tak opasła encyklopedia, że trzeba by ją wydać w kilkudziesięciu tomach. Do tych wszystkich "złotych myśli" dochodzi czasem podświadome, a czasem jak najbardziej świadome i celowe wpędzanie w poczucie winy. O ile mi wiadomo, a mam dość liczne grono koleżanek i znajomych, które też mają pociechy- problem dotyczy nie tylko mnie i łatwo dać się zapędzić w kozi róg. A potem łatwo można popaść w stan odrętwienia i zadumy wszelakiej- czy ja jestem dobrą matką? Może oni wszyscy mają rację? Może ja nic nie wiem, nie umiem, nie powinnam tego,  tamtego, a owego to już w ogóle?

Łatwo dać się zapędzić w ten kozi róg z bardzo prostej przyczyny. Każda kobieta, która kocha swoje i swojego męża/ partnera dziecko ( nie zapominajcie o chłopakach, oni też często cierpią z powodu "dobrych rad"!) - w końcu to nasze wspólne dzieło- chce być jak najlepszą mamą dla malucha. Najlepszą....Czyli właściwie jaką? I kto to określa? Kto to ocenia? Kto ma prawo mówić co i jak powinnaś robić?
Jedyna odpowiedź, jaka mi przychodzi do głowy, brzmi: Twoje dziecko i partner. Tylko oni tak naprawdę wiedzą, ile wysiłku, bólu, wyrzeczeń, łez, nieprzespanych nocy, niedojedzonych posiłków i niedopitych kaw/ herbat (co kto woli), jest związanych z pełnieniem roli mamy. Bo- jak głosi hasło jednej z reklam- mamy nie biorą zwolnienia. Mamą - tatą też!- jest się cały rok, 24h/ dobę, 7 dni w tygodniu. I to jest dar, a nie jakiś konkurs na najlepszą mamę/ tatę roku czy osiedla.

Celem bloga autorstwa Mamy Złej Rady jest obalanie mitów i przedstawianie faktów związanych ze wszystkimi "dobrymi radami" oraz wspieranie wszystkich świeżo upieczonych Rodziców. Chcę pokazać nowe trendy w edukacji, podpowiadać, z czego warto korzystać, a co jest próbą wyłudzenia Waszych pieniędzy. Pamiętajcie, że dzieci to niesamowite pieniądze dla wszystkich firm, produkujących akcesoria i pożywienie dla dzieci.

 Jakie mam do tego prawo? Przede wszystkim sama jestem Mamą, ale w moim przypadku dochodzi wykształcenie. W końcu rolą pedagoga jest edukować i pokazywać możliwości. Właśnie, drogie Mamy, będące celem tych wszystkich "dobrych rad". Możliwości mamy wiele. Także tę, by pokazać całemu światu figę i powiedzieć, że Wasze dziecko będzie wychowywane tak, jak Wy tego chcecie. Bo to Wasze dziecko, nie Waszych rodziców, dziadków, wujostwa i innego "dziadostwa", jak się czasem ironicznie mawia.

Wierzę, że blog rozwieje wątpliwości związane z opieką, wychowaniem i edukacją Waszych pociech. W każdym poście będę obalać jeden mit i przedstawiać fakty- naukowe i życiowe, bo nauka to też nie wszystko. Pamiętajcie, że każde dziecko jest inne i nie ma rewelacyjnej rady na wszystko. I nie dajcie innym pozwolenia na pomniejszanie Was jako rodziców. Bo dla Waszego dziecka jesteście NAJLEPSI. Koniec. Kropka.
Ciao,